Odcinek świetny i jak zwykle emocjonujący. Carina dała wszystkim bohaterom nieźle popalić. Wiedziałam od początku, że Carinie nie można ufać, jest strasznie podstępna, a jednak to jej Chuck uwierzył. Wszystko przez to, że ta laska nagadała o Sarze.

Jej ucieczka była dla mnie zaskoczeniem widać, że wszystko sobie zaplanowała. Kiedy Sarah i Casey zostali zatrzymani przez tego gościa to miałam niezłą bekę kiedy zobaczyłam Caseya, przywiązanego do barierki łóżka w bokserkach.

No, ale chłop jak zwykle sobie poradził i zasadził wszystkim w łeb kawałkiem barierki.

Co do samej akcji ratowania Sary, bardzo mi się podobało, że Carina jednak pokazała, że nie jest egoistyczną małpą i poszła uratować Sarę z Chuckiem. Żal mi Morgana, że Carina go tak potrakowała, ale niech się chłopak cieszy, że w ogóle zwróciła na niego uwagę, a co dopiero, że go pocałowała.
9/10