No to tak, nie sądzę żeby ten post wywołał jakąkolwiek dyskusję, ani ktoś mu się dłużej przyjrzał, ale co tam, napiszę.
Minęło 2,5 roku odkąd ostatni odcinek miał miejsce, nie pamiętałem czy wypowiedziałem się na temat tego odcinka, aż dziw bierze że nie, chyba czas najwyższy. 2,5 roku uwierzycie? Z mojej strony podziękowania dla CMP, który jeszcze opłaca serwer i dla użytkowników którzy dali na to kasę poprzednim razem. Mimo że coraz rzadziej, zawsze z sentymentem powracam do tej strony, która bądź co bądź przez długi okres była moim internetowym domem. Quizy, gazetki, w końcu Neverending story, który niestety naprawdę jest neverending, ale nieważne. Note, Miss, Sercio, afgani, CMP a nawet Flashback - ludzie, których poznałem na zlocie, zawsze miło będę Was wspominał mimo tego że często się kłóciliśmy, zawsze przeze mnie

Ale nie o tym mowa, mowa o sentymencie. Sentymencie, który mnie tak uderzył, że musiałem obejrzeć dziś finał Chucka, mimo jutrzejszych 3 zaliczeń, sentymencie, który zmusza mnie do napisania tego postu. Chuck - chyba po raz pierwszy się zastanowiłem, co tak naprawdę znaczy dla mnie ten serial i co czułem po jego zakończeniu. Po finale. Pustkę. Coś się skończyło dla mnie, dla Was, dla tego forum, które przestało znaczyć już tak wiele. I na głupi sposób koniec serialu odzwierciedla to co się stało tutaj, wszyscy odeszli, gadamy od czasu do czasu, ale nieważne, nie o tym mowa.
Czy tylko ja po dzisiejszym odcinku zastanawiałem się czemu nie puścili jakiejś 10h wersji debilnej piosenki żeby wyprowadzić wszystkich i zostawić w spokoju bombę? Jednak zakończenie nie byłoby tak piękne. A dlaczego? Bo mimo wszystko nawet taki serial daje nam nadzieję. W dzisiejszym świecie musimy szukać nadziei, wartości nawet w wymyślonych rzeczach, bo niestety, czasami tylko to nam pozostaje. To zakończenie pokazało nam, że zawsze trzeba pozostać sobą, słuchać swojego serca i wierzyć w siłę miłości. I mimo tego, że wiem jak durnie to brzmi z ust dorosłego faceta to cieszę się, że nawet w taki sposób, takie wartości, są nam przekazywane. Kiedyś rozumiałem niezadowolonych zakończeniem fanów. Teraz w życiu się bym z nimi nie zgodził. Przeanalizowałem, nawet nie dogłębnie co chcieli przekazać twórcy od samego początku, a pewnie dla wielu będzie to nadinterpretacja itp, jednak takie jest moje zdanie. Przyjaźń, wiara, nadzieja, determinacja i w końcu miłość do rodziny czy ta do drugiej osoby. To wszystko co twórcy pokazywali nam przez 5 sezonów, upchnęli w jeden odcinek. I moim zdaniem, po dwóch latach, mimo całych niedociągnięć fabularnych 4. czy 5. sezonu, jest to majstersztyk. Bo kto normalny, narzekający na zakończenie, a w szczególności o brak wyjaśnienia czy Sara odzyskała pamięć, pomyślał że się nie zeszli. Chyba Ci, którzy nie zrozumieli przekazu tego serialu. Mimo przeciwności, trzeba walczyć o swoje, nie ważne za jaką cenę. Dodatkowo twórcy dali nam furtkę do pisania swoich scenariuszy, które wychodzą bardziej lub mniej (jak w moim przypadku) udane. Ale o to chodzi! Żeby chwilę przysiąść i się zastanowić, bo nie wiem czy też tak czujecie, ale przez te 3 lata, kiedy oglądałem Chucka, ten serial jak i forum, stały się częścią mojego życia (jakkolwiek żałośnie to brzmi). I moim zdaniem obrazą dla twórców jest brak zastanowienia się nad całością projektu i hejtowanie 4. sezonu czy zakończenia serialu. Trochę to bez ładu i składu, ale co tam

Jeśli ktoś dotarł do końca i zastanawia się nad tym w jakim jestem stanie pisząc to odpowiadam - nie, nie piłem, nie ćpałem, nie uwaliłem studiów. Po prostu, bo jednak czasami warto się zastanowić nad tym co było i wyciągnąć jakieś wnioski, nawet jeśli jest to serial.